24.09

Relacja z festiwalu: Marta Ryczkowska

Pierwszy dzień festiwalu Interakcje upłynął pod znakiem spotkań międzypokoleniowych. “Chłopcy PRL-owcy kontra Dzieci z Czarnej Dziury” – tegoroczne hasło festiwalu oraz “Dyfuzje czasu” – wystawa przygotowana przez Grzegorza Borkowskiego to dwa przenikające się sygnały, że sztuka jest szersza niż pokolenie i tendencje epoki. Rozgrywa się w czasoprzestrzeni, która nie jest liniowa – możliwe są w niej powroty, nawiązania, dialogi. Na tym polega idea Interakcji – festiwalu performance z długoletnią tradycją, która ujawnia się we wzajemnym kontakcie artystów i publiczności, konfrontacji postaw i budowaniu sieci połączeń.

Grzegorz Borkowski na wystawie „Dyfuzje czasu” pokazuje różne rodzaje powiązań polskiej sztuki lat 70. ze współczesnymi działaniami performatywnymi. Pojęcie fizyczne, związane z niekontrolowanym przenikaniem się cząsteczek, aplikuje do zjawisk w sztuce, które rozgrywają się w procesie. Mają one różną naturę. Niektóre pokazują, w jaki sposób językowa rzeczywistość odbija absurd teraźniejszości (Zosia Kuligowska / Leszek Przyjemski). Inne odnoszą się do reenactmentów czyli sięgania po własne performances z przeszłości po to, aby je uzupełnić współczesnym komentarzem (Ewa Bloom- Kwiatkowska / Angelika Fojtuch). Jeszcze inne dotyczą badania fenomenów pracy własnego ciała, które fascynują artystów performance bez względu na kontekst czasu (Paweł Kwiek / Natalia Lisova). Wystawa jest gęsta od wątków i skłania do wniknięcia w relacje pomiędzy poszczególnymi pracami, które Grzegorz Borkowski ułożył w bardzo przemyślany sposób. Okazuje się, że pewne tematy nie tracą aktualności – mimo upływu czasu i kontekstów politycznych. Zawsze będzie nam bliskie nasze ciało i jego doświadczenie, które jest najbardziej pierwotne i niezmiennie fascynujące. Widać to wyraźnie podczas wideo-performance’u „Oddech” (2018) Natalii Lisovej i „Video i oddech” (1978) Pawła Kwieka. Oboje pokazują synchronię oddechu oraz obiektu, przestrzeni i nowych technologii.
Dają wyraz współistnienia materii i wzajemnej zależności pomiędzy ciałem a tym, co go otacza a co jest formą jego przedłużenia. Podobny wątek podejmuje Angelika Fojtuch w performance „3kropki Hieronima Boscha” (2007/2019), która zamienia sprawne, wertykalne ciało w pełzającą poczwarkę o upośledzonych, horyzontalnych zdolnościach przemieszczania się. Przywołuje do tego obrazy Boscha, na których ludzkie postaci wyglądają tak, jakby wynurzyły się z sennych widziadeł. Artystka wykreowała sytuację wizualną, która finalnie doprowadziła do tego, że wizje Boscha ożyły w małym miasteczku holenderskim Hertogenbosch. Zainfekowała rzeczywistość, która na moment zaczęła funkcjonować zupełnie inaczej, niż dotychczas. Rejestrację z performance można zobaczyć na wystawie. Kolejnym tematem aktualnym okazują się kody językowe w formie sloganów, haseł, bon motów, wyświechtanych powiedzonek, tytułów piosenek. Zarówno Zosia Kuligowska jak i Leszek Przyjemski pracują ze słowem, badają jego moc i funkcję jako medium komunikacji. Przyjemski przywoływał różne formy uprzejmej odmowy takich jak: „Leszek, śniłeś mi się ale jeszcze nie czas…”, pokazując różne formy cenzury lat 70. Zosia Kuligowska i Wojtek Bernatowicz wydestylowali ze swoich performance’ów dźwiękowych przypadkowe frazy, które są odbiciem spostrzeżeń, uczuć, obaw i aspiracji. Kolejnym wątkiem poruszanym na wystawie jest tożsamość artystyczna. Ewa Bloom Kwiatkowska opowiada o niej przez pryzmat działania ze spaleniem swoich instalacji w obliczu przełomu 1989. Spektakularne działanie pokazywało, że wyczerpał się pewien schemat, jakaś część odchodzi do lamusa i zwalnia się przestrzeń na nowe. Pojawia się w tym także ciekawa gra pomiędzy patosem ideologii i działań anarchicznych, które operują tą samą widowiskową poetyką. Nad wszystkim czuwa Zbigniew Warpechowski na fotografii z performance „Dialog ze śmiercią” (1976), w którym próbował wyobrazić sobie czas przyszły dokonany.

Barbara Konopka i Weronika Kami zaprosiły widzów na felicytację, przygotowaną specjalnie dla Przemysława Kwieka. Jest to autorski rodzaj afirmatywnego performance’u, którego celem jest uhonorowanie nestora polskiej awangardy. Felicytacja literalnie oznacza życzenie szczęścia. Ma charakter hommage à ale ten rodzaj hołdu przyjmuje formę autonomicznego koncertu, który rządzi się swoimi prawami. Poza tym felicytacja jest także upamiętnieniem ciotki Felicji, która była cudownie niezależną nonkonformistką. Wszystkie te znaczenia łączą się ze sobą w wypracowanej przez artystki formule. Dotychczas odbyło się kilka felicytacji, m.in. dla Józefa Robakowskiego i Zdzisława Piernika. Wtorkowy performance kolektywu rozpoczął XXI festiwal Interakcje. Wszystko odbywało się w feerii kolorów i dźwięków, atmosferze międzygatunkowej lekkości („nie jesteśmy, artystami, nie jesteśmy nawet ludźmi”). Na transparentnej folii pojawił się fluorescencyjny napis: „Tylko miłość zagina światło, więc tylko ona tworzy”. Artystki stworzyły sytuacje wizualno-dźwiękową, która zasysała widzów w fantazyjny świat, jedyną zasadą była w nim płynność form, improwizacja i wzajemne oddziaływanie. Pojawiły się echa dawnych działań Kwieka podejmowanych w ramach duetu KwieKulik w latach 70. Nie było tam jednak prostych przełożeń jeden do jeden, aktorskiego odgrywania performerskiej rzeczywistości. Ślady „Działań z Dobromierzem” czy „Mojżesza” przybrały formę dalekich reminiscencji, zatopionych w magmie, podanych w kampowej estetyce, która je zniekształciła i odrealniła. Gra na skrzypcach mieszała się z dźwiękami instrumentów dętych i niecodziennych perkusjonaliów, które tworzyły kosmiczną przestrzeń audialną i pogłębiały nastrój niesamowitości. Psychoanalityczna kategoria das Unheimliche dobrze oddaje unikalne, pozaziemskie środowisko, jakie zbudowały artystki. Muzyka sfer i jazz, złoto, robale i instrumenty smyczkowe – wszystkie elementy miały w nim swoje miejsce. W działanie zaangażowani byli także wolontariusze, którzy zamienili się w hybrydalne stwory. Przemysław Kwiek skomentował działanie na swoją cześć w charakterystyczny dla siebie sposób: „Ja byłem zażenowany, ale recenzje były dobre”.